środa, 5 stycznia 2011

CZESC1

Nagle się obudziła i zaczęło się dziać zupełnie to samo, co we śnie. Marek celował w nią siekierą. Kornelia zaczęła uciekać w stronę schodów i wołać o pomoc mame. Matka wyszła na korytarz i nie mogła uwierzyć własnym oczom..- Marek, dla czego to robisz?..- Elu, nie rozumiesz? Po co nam dziecko? Przecież możemy być tylko we dwoje, razem. Nie potrzebny jest nam żadnen benkart. - Jak możesz tak mówić?! Jesteś chory!....i popchła go w kierunku schodów. Ale nic mu się nie stało. Jednak kiedy Kornelia go popchła zleciał i był już nie żywy, tylko niebieski płyn z niego się wylewał. Obydwie postanowiły zakopać jego zwłoki w ogródku i nigdy, ale to przenigdy nie wspominać na ten temat. Tydzień później, po ulewnych deszczach i spadkach temperatury, zaczęło się robić naprawde ciepło. Ale tam, gdzie zakopały ciało Marka, zaczęły rosnąć niebieski róże z wielkimi kolcami. Zdawało się w nocy, że śpiewały: Elu, jesteśmy dla siebie stworzeni. Pewnego dnia gdy obydwie wyszły by podwieźć Kornelię do szkoły i pojechać do pracy,róże zaczęły śpiewać: -Za kilka pełni księżyca wrócę tu moja najdroższa,a wtedy policzę się z tym przeklętym bachorem. I od tamtej pory już nie śpiewały,nawet w nocy. Lecz zbliżały się pełnie księżyca.Czy to oznaka nowych kłopotów i powrototu Marka...? K O N I E C

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz